Kuba zażyczył sobie prawdziwe węgierskie domowe leczo. Nie mam pojęcia skąd mu się to wzięło, ale tak właśnie było. A że Kuba niezmiernie rzadko wie, co chciałby zjeść, stawiliśmy czoła wyzwaniu – mając na szczęście w odwodzie Dorotę i Jacka, którzy wiele lat mieszkali na Węgrzech i podrzucili nam przepis na domowe leczo. Prawdziwe. Węgierskie.
LECZO
- 4 duże cebule
- 4 duże pomidory
- 2 papryki czerwone i 2 żółte
- 2 ząbki czosnku
- opcjonalnie: cukinia (nie ma jej w wersji kanonicznej 😉 )
- sól, zioła prowansalskie, papryka (słodka, wędzona, ostra) do smaku, łyżeczka cukru
- trochę octu balsamicznego
- oliwa lub olej do smażenia
Pokrój w paski cebule, papryki, pomidory (i cukinie).
Jeśli chcesz, możesz pomidory sparzyć i zdjąć z nich skórkę, a paprykę upiec w piekarniku aż pojawią się czarne pęcherze, wystudzić i też zdjąć skórkę oraz usunąć pestki.
Rozgrzej na dużej patelni lub w woku trochę oliwy, wrzuć na chwilę ząbek czosnku, żeby nadał jej aromat. Dodaj cebulę, smaż aż zmięknie.
Dodaj pomidory i cukinie oraz paprykę – jeśli jej nie pieczesz w piekarniku. Dopraw do smaku przyprawami i octem balsamicznym. Zetrzyj na tarce drugi ząbek czosnku i dodaj go do warzyw.
Smaż na średnim ogniu, aż składniki zmiękną, a sos nieco się zagęści.
Jeśli pieczesz paprykę w piekarniku, dodaj ją (pokrojoną w paski) pod koniec gotowania.
Do leczo można dodać podsmażoną kiełbaskę lub boczek. Można je zaprawić roztrzepanym jajkiem, albo posypać startym serem. Wersja, którą podaję powyżej jest podstawowa. Może poza obecnością cukinii 😉
© 2023 – 2024, Jo. All rights reserved.