Pojawienie się w naszym menu kremowej zupy z upieczonej dyni jest znakiem, że naprawdę mamy jesień. Będziemy ją jeść przez długie jesienno-zimowe tygodnie, bo jest wspaniała! Samym kolorem podnosi na duchu! A dodatek curry cudownie rozgrzewa nawet w najbardziej deszczowe i ponure dni. Poza tym to jest zupa-kameleon: można dodać do niej dodać natkę pietruszki, pestki dyni albo boczek. Można podać ją z grzankami lub groszkiem ptysiowym. Ale jeśli chcesz prawdziwej uczty – koniecznie pomyśl o grzankach zapiekanych z serem.
Najczęściej kupuję całą dynię. Prowansalską – pachnącą melonem i cudownie pomarańczową, albo Hokkaido. Kroję je na duże kawałki (Hokkaido nie obieram ze skórki), wstawiam do piekarnika, a potem miksuję na gładkie purée. Ale można użyć ćwiartki świeżej dyni, bez wcześniejszego pieczenia. Czasami tak robię, kiedy skończy mi się zapas purée w zamrażarce, a z jakiegoś powodu muszę mieć dyniową zupę na już. Wtedy wrzucam kawałki obranej dyni do garnka wraz z innymi warzywami.
Jeśli nie przepadasz za korzennymi przyprawami – po prostu ich nie dodawaj. Jeśli chcesz wzbogacić smak kurkumą: wiesz co robić. To nie ciasto, gdzie wszystko musi być zgodnie z gramaturą. To zupa, która daje możliwość improwizacji, interpretacji i własnej inwencji. I za to też ją kocham.
Podaję proporcje na mniej więcej 8 porcji. Jeśli odpowiednio je zmniejszysz, możesz ugotować zupę nawet dla jednej osoby.
ZUPA-KREM Z PIECZONEJ DYNI
- 1½ kg dyni lub ok. 1 kg purée dyniowego
- 4 ziemniaki
- 2 marchewki
- 1-2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- oliwa, łyżka masła
- sól, curry, słodka lub wędzona papryka, imbir – do smaku
Przygotuj purée dyniowe (przepis poniżej).
Rozgrzej w garnku masło i trochę oliwy. Dodaj obrane i pokrojone ziemniaki, marchewki, cebule i czosnek. Przez chwilę gotuj mieszając. Dodaj wodę. Gotuj, aż warzywa będą miękkie.
Dodaj upieczoną dynię.
Dodaj przyprawy. Zmiksuj na gładki krem. Spróbuj i jeśli trzeba – dopraw.
Możesz zupę podać już teraz, z wybranymi dodatkami. Jest świetna z natką pietruszki, pestkami lub crostini. W tym wariancie dodaję do zupy łyżkę zimnego masła.
Moi chłopcy uwielbiają zupę-krem z dodatkiem boczku.
Ale wersją top-top jest ta z grzankami i szałwią:
GRZANKI SEROWE Z SZAŁWIĄ
- kilka liści świeżej szałwii
- oliwa
- wczorajsza bagietka/chleb
- gruyere albo gouda
- oliwa
Rozgrzej oliwę na patelni. Wrzuć szałwię. Chwilę podsmaż.
Usuń szałwię i zachowaj.
Na patelnie połóż kromki bagietki i wytrzyj nimi szałwiową oliwę.
Ułóż grzanki na blasze wyłożonej papierem. Posyp startym serem. Wstaw do gorącego piekarnika na kwadrans, aż ser się rozpuści i lekko zrumieni.
Nalej zupę do talerzy. Włóż do niej po dwie grzanki serowe i kilka listków usmażonej szałwii.
© 2025, Jo. All rights reserved.


