Mój mąż zapragnął sadu. Na Ziemi Przodków oczywiście. I nawet sad, czy też jego początki, posadziliśmy dwa lata temu pd frontu, ale zimą przyszły sarny i nam go zeżarły. Ratowaliśmy wiosną resztki, ale chyba ze średnim skutkiem, więc jedyne, co nam pozostało, to zacząć wszystko od nowa.
Przekopywałam zimą Internet w poszukiwaniu starych odmian drzewek owocowych i właśnie przyjechały koksa, papierówka i antonówka w towarzystwie łutówki i węgierki. Czekamy jeszcze na czereśnie. Z brzoskwinią chyba się wstrzymam, ale szukam Mirabelki z Nancy… Na poddaszu niecierpliwią się świdośliwy…
Nie powiem, że to koniec moich pomysłów, ale od czegoś trzeba zacząć. Najchętniej bym zaczęła od bardziej wiosennej pogody, bo siedzenie na polu przy plus pięciu jest dla mnie jednak zbyt hardcorowe. A póki co tam nie ma niczego, poza gazebo, które jak wiadomo specjalnie ciepła nie daje 😉
Czeka nas w tym roku sporo pracy, ale przecież właśnie po to ma się ogród!
© 2021, Jo.. All rights reserved.
Brzoskwinie to podstawa!
Co do wyglądu strony nic nie powiem bo Ci się w głowie poprzewraca:)
Niech się przewraca. Może wtedy nie będzie “dogórynogami”?
Sadu, Sądu – Sądu nad Sadem – Sadu nad Sądem. Kto za tym nadąży?! Ale drzewka na Ziemię Przodków już są i czekają na ciut cieplejsze dni. Bo ciężko się kopie zamarzniętą ziemię na Ziemi Przodków. I wtedy Sąd nad Sadem mógłby wypaść niezbyt korzystnie.
Jezusienazareński…
PIŁEŚ OD RANA?!?!
Tylko poranne espresso