Pozazdrościłam Amerykanom niepodległościowego indyka i postanowiłam zapoczątkować własną tradycję. Na bardzo rodzinnym świątecznym obiedzie padła nazwa: GĘŚ NIEPODLEGŁOŚCI. I to właśnie było to!
Pieczona gęś jest tak prosta w przygotowaniu, że naprawdę trzeba się postarać, żeby nie wyszła. Zatem proponuję przejść do przepisu, a potem szybciutko udać się do sklepu, żeby nasza gęś zdążyła się rozmrozić. Bo rozmraża się dość długo.

PIECZONA GĘŚ
1 gęś
2 kwaskowe jabłka
majeranek
sól, pieprz
oliwa
Rozmroź gęś – to może potrwać, więc lepiej zacząć poprzedniego dnia rano. Umyj, osusz, usuń pęsetą resztki piór.
Natrzyj gęś przyprawami, skrop oliwą.
Przełóż do brytfanny, zawiń folią i wstaw na noc do lodówki.
Następnego dnia wyjmij gęś i zostaw, żeby doszła do temperatury pokojowej.
Rozgrzej piekarnik do 200℃.
Włóż do gęsi ćwiartki jabłek. Przełóż do dość głębokiej brytfanny. Wlej na dno pół szklanki gorącej wody i wstaw brytfannę do piekarnika. Zmniejsz grzanie do 160℃.
Piecz przez 2 ½ – 3 godziny, co pewien czas polewając gęś wytwarzającym się sosem. Gęś jest gotowa, kiedy wypływa z niej przezroczysty sok. Jeśli jest różowy – gęś trzeba dopiec. Można też użyć specjalnego termometru do mięs, żeby sprawdzić, czy mięso jest upieczone.
Wytopiony tłuszcz warto zachować. Jest świetny do pieczenia ziemniaków.
Podam ją z absolutnie rewelacyjną surówką z czerwonej kapusty i kopytkami. Ale jeśli macie więcej osób na świątecznym obiedzie – polecałabym również dynię z roquefortem i orzechami. Wszak (jak mawiał Filozof): “Gęś to głupi ptak: za dużo na jednego, za mało na dwóch.”
© 2020, Jo.. All rights reserved.
Nie mogę czytać, nie mogę. To jest smakowe torturowanie. W końcu JA WIEM jak smakuje w TYM domu Gęś Niepodległości. Smacznego!!!
Mówiłam: w samochód wsiadać i przyjechać.
Czemu mieszkamy tak daleko od siebie?
Życie jest niesprawiedliwe.
(Snape)